Pod koniec sierpnia 2019 miałem za szczyt uczestniczyć po raz drugi w warsztatach z panią Natalią Popowa i teatrem integracyjnym KRUG z Rosji. Na wstępie chciałem powiedzieć, Że byłem dość specyficznym uczestnikiem warsztatów. Moje porażenie mózgowe przyczyniło się do tego, że stałem się czymś więcej niż przeciętnym uczestnikiem projektu. Dlaczego czymś więcej niż przeciętnym uczestnikiem? W warsztatach przede wszystkim uczestniczyli praktycy teatru, teoretycy teatru, a także pedagodzy teatru. Były też dwie osoby które zajmowały się warsztatami cyrkowymi. Ja z jednej strony, jako osoba z niepełnosprawnością na własnej skórze doświadczyłem pozytywnego oddziaływania warsztatów na mnie i na  moje ciało. Z drugiej strony podczas rozmowy z innymi uczestnikami grupy, która odbyła się po warsztatach, uświadomiłem sobie, że oni także byli świadkami mojej przemiany i rozwoju. Co więcej współuczestnicy projektu w trakcie trwania zajęć praktycznych z zainteresowaniem przyglądali się mojej osobie. Jestem osobą, która czerpała z tych warsztatów podwójnie. Nie tylko poznawałem nowe metody pracy artystycznej z osobami z niepełnosprawnościami, pogłębiałem swoją wiedzę na temat sztuki tworzonej przez osoby z niepełnosprawnościami, ale także przeżyłem warsztaty spoglądając na nie przez pryzmat własnej niepełnosprawności. 

W tym krótkim tekście odwołam się do wspomnień z warsztatów, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Warsztatów, które przyczyniły się do tego, że dostrzegłem sens w rehabilitacji ciała. Wcześniej przykre wspomnienia, szczególnie te z okresu dzieciństwa, zniechęciły mnie do kontynuowania rehabilitacji, która w pewnym okresie życia była nieodłącznym elementem mojej egzystencji. Jestem dzieckiem lat 80. i mam uraz do rehabilitacji, która jest praktykowana w ośrodkach służby zdrowia. Mam wątpliwości, co do jej jakości i skuteczności. Dojrzewając nie chciałem słyszeć słowa: „rehabilitacja”, bo kojarzyło mi się z „podwiązywaniem”, „podwieszaniem” i narzekającą pielęgniarką. Rehabilitacja równała się dla mnie z koszmarem. Metody pracy i atmosfera, która tworzyła się podczas żmudnych, męczących i niedających oczekiwanych efektów ćwiczeń, przyczyniły się do tego, że na jakiś czas przestałem wierzyć w „cuda”. Przestałem chodzić na rehabilitację. Skutkiem zniechęcenia, które było wywołane przez stosowane praktyki terapeutyczno-rehabilitacyjne było to, że zatrzasnąłem drzwi przed „rehabilitantami”. Nie widziałem już oczami wyobraźni „lepszej” przyszłości. A to właśnie wyobraźnia jest podstawowym narzędziem pracy artystycznej, nie widząc już szansy na spełnienie się składanych mi obietnic, postanowiłem porzucić obraną wcześniej drogę. Zdałem sobie sprawę z tego, że konwencjonalne metody rehabilitacji, to dla mnie za mało. W końcu zacząłem czerpać inspirację artystyczną z tego jaką mam formę. Zainteresowałem się asymetrią ciała. Od 12 lat zajmuję się instalacją, performancem. Swoje prace opieram na pracy z ciałem. Skupiając swoją uwagę na asymetrii, badając ten temat zostawiłem otwartą furtkę dla alternatywnych metod pracy z ciałem. Tak moja ścieżka artystyczna doprowadziła mnie do projektu Więcej niż teatr. 

Nie spodziewałem się tego, że ten projekt zmieni coś we mnie – przełamie bariery. Nastąpiło to podczas warsztatów z Natalią Popową oraz członkami Teatru Krug. Proponowane przez Popową i jej asystentów metody pracy przyczyniły się do tego, że moje ciało zostało „uwolnione”. Zostało „uwolnione” od lęków, barier, napięć. Tego dnia uczyłem się siebie od nowa, stawiając coraz odważniej kroki. Godziny spędzone z przyjaciółmi z Moskwy przyniosły zaskakujące dla mnie efekty pracy. Lata wcześniejszej rehabilitacji nie przyniosły tak pozytywnych efektów jak trzy dni warsztatów z Popową i jej zespołem. Dzięki nim taniec nabrał dla mnie zupełnie innego znaczenia, nie poruszałem się indywidualnie, w końcu tańczyłem tworząc w pełni tego słowa znaczenia parę taneczną. Jak w każdej parze tanecznej, tak wtedy, potrzebny był prowadzący, który odgrywał kluczową rolę. Tego dnia mój asystent nie tylko prowadził  mnie w tańcu, był także moim fizjoterapeutą. Osobą, która odnajdywała we mnie punkty napięcia, zastoje, blokady. Oczywiste było dla mnie to, że musiałem mu w pełni zaufać, poddać się mu. Asystent prowadził partnera w taki sposób, by mógł on rozluźnić te partie, które były napięte. Zaufanie, którym obdarzyłem Andrieja  interakcji było kluczowe w całym działaniu. Dzięki temu zostało odblokowywane  to, co choroba, uwarunkowania społeczne i relacje z innymi ludźmi wcześniej zablokowały. Puściły mi napięcia, które trzymały mnie przez kilka lat, które narastały z czasem, i które były wynikiem różnych, trudnych sytuacji życiowych. Zaufałem nie tylko mojemu przewodnikowi, analogicznie zacząłem mieć większe zaufanie do siebie i własnego ciała. Może stawałem się bardziej świadomy własnego ciała? Zacząłem bardziej ufać sobie i śmielej wykonywałem ruchy, niektóre z nich były mi obce. Po jednym dniu warsztatów mogłem spokojnie postawić prawą piętę na podłodze i rozluźniony zacząć chodzić. Dla osoby, która jest po porażeniu mózgowym, z niedowładem i przykurczem stopy jest to wielki sukces. Oddając się w ręce asystenta czułem się bezpiecznie, poza tym okazało się, że mogę czerpać przyjemność z ruchu współtworząc go z drugą osobą. Tak ważne było to, że celem warsztatów nie było naprawianie tego, co nie przystaje do norm, lecz przede wszystkim rozwój i wydobycie z ruchu tego, co najpiękniejsze w jednostce. 

 Ze zdumieniem przyglądałem się temu jak „normalnie” stawiam stopę, jak rozluźniają się moje przyzwyczajone już do przykurczów mięśnie. Nie mam wątpliwości co do tego, że praca z Popową i jej asystentami sprawiła mi wielką przyjemność. Uważam, że zespół z Moskwy poprowadził mnie mistrzowsko, obdzierając ze wspomnień, zbędnych analiz. W trakcie zajęć najistotniejsze było to, co dzieje się tu i teraz. Tak ważną rolę pełnili asystenci Popowej, którzy podczas pracy stawali się nie tylko naszymi przewodnikami, ale przede wszystkim partnerami zaangażowanymi w proces przemiany. Czułem, że wspólna praca polegała na dzieleniu się energią i wymianie energii między naszą grupą a prowadzącymi. To impulsy rodziły sytuacje, a każdy z nas wnosił na salę inną energię, inny bagaż doświadczeń i wpływał na przebieg warsztatów. 

 Nie znając metod pracy proponowanych przez Popową wydawało mi się, że mam do czynienia z połączeniem narzędzi teatralnych, technik masażu, tańca oraz rehabilitacji. Właściwie trudno było jednoznacznie zidentyfikować czym jest proponowana przez Rosjan metoda pracy z osobami z niepełnosprawnością. Dziś ujmę to jako połączenie technik artystycznych i rehabilitacyjnych. Właśnie to połączenie doprowadziło do tego, że znów zacząłem wierzyć w siłę „rehabilitacji”. To, co wydawało się być dla mnie nieosiągalne, okazało się być na wyciągnięcie ręki. Te krótkie warsztaty, zdecydowanie za krótkie, stały się dla mnie wielką inspiracją. Nagle to, co odrzuciłem wiele lat temu zaczęło mi być znów potrzebne. Choć ciągle poszukuję własnej drogi, to w tej chwili nie odrzucam już samej, nawet konwencjonalnej rehabilitacji. Uświadomiłem sobie, że rehabilitacja w połączeniu z innymi metodami pracy pozwala przekraczać granicę, która wydaje się nie do przekroczenia. 

Drugie warsztaty w jakich uczestniczyłem w Warszawie organizowanych przez pan potwierdził im wszystko czego doświadczyłem w trakcie pierwszego spotkania z Panią Natalią.

Warsztaty z Popową poszerzyły moje horyzonty. Widziałem warsztaty, brałem udział w warsztatach, które może miały podobną ideę jak te (miały łączyć pracę estetyczną z rehabilitacją), jednak w trakcie pracy warsztatowej ta idea rozmywała się. Grupy zwykle skupiały swoją uwagę na rehabilitacji lub na wyrazie artystycznym. Prowadzący często mają problemy z połączeniem tych dwóch elementów. Skutkiem tego jest to, że tracą na tym przede wszystkim uczestnicy warsztatów, grup artystycznych. Brak umiejętności w prowadzeniu zajęć czy chore ambicje prowadzących, często odwracają uwagę od najistotniejszego elementu warsztatów – samych uczestników, którzy przychodzą (jak w moim przypadku) z nadzieją, że przekroczą własne bariery i doświadczą siebie jeszcze raz, inaczej. Warsztaty Popowej były pierwszymi warsztatami, w których brałem udział, w profesjonalny sposób poprowadzonymi, łączącymi obie sfery (działań artystycznych i działań dążących do poprawy sprawności ciała z niepełnosprawnościami). Jedno jest pewne, że podczas tych kilku cennych godzin coś we mnie ewoluowało i dojrzało, po raz pierwszy w pełni zaufałem prowadzącemu. Zawsze chętnie, jeśli to będzie możliwe, powrócę do drogowskazów Popowej, zawsze chętnie wezmę udział w jej zajęciach, ponieważ Teatr Krug to zdecydowanie coś więcej niż teatr. To wiedza, doświadczenie, sumienność, zaangażowanie, współpraca, precyzja… Połączenie tych elementów daje wielką siłę oddziaływania na uczestników, ale także na obserwatorów – widzów.

Chciałbym, krótko podsumować to, czego doświadczyłem podczas warsztatów z Popową i wydaje mi się, że najlepiej odzwierciedlą to te słowa: jestem szczęśliwy, że  mogłem uczestniczyć w swoich ponownych narodzinach. Narodziny te przyczyniły się do tego, że zacząłem na nowo przyglądać się wielu działaniom, które wcześniej spisałem na straty. 

Dziękuję za nową jakość życia 😉

Michał Bałdyga 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *